wulkan islandia

Wybuch wulkanu na Islandii

Jedenaście lat po tym jak wybuch wulkanu na Islandii sparaliżował ruch lotniczy na północnej półkuli uczymy się kolejnej nazwy z Lodowej Wyspy. Po ekstremalnie trudnym do przeczytania Eyjafjallajökull, przyszedł czas na Geldingadalsgós.

Na ten moment czekali wszyscy miłośnicy Islandii. Aktywność sejsmiczną w rejonie półwyspu Reykjanes odczuwali już nawet mieszkańcy odległego o 50 km Reykjaviku. Trzęsienia ziemi przybierały na sile zapowiadając wybuch wulkanu na Islandii. W końcu 19 marca o godzinie 20:45, po kolejnej serii wstrząsów, piloci śmigłowca straży przybrzeżnej zobaczyli ognistą lawę wypływającej z szybko powiększającej się szczeliny w dolinie Geldingadalir, w rejonie Fagradasfjall. 

Niejeden miłośnik dronów spalił sprzęt próbując zbliżyć się do wulkanu. Ale o takie ujęcia warto walczyć:

Reykjanes nie bez powodu nosi nazwę nadaną przez Wikingów – Półwysep Dymów. Dopiero 800 lat temu ukończyła się erupcja i wypływ lawy, który uformował tereny w pobliżu dzisiejszego międzynarodowego lotniska w Keflaviku. W pierwszych wiekach po zasiedleniu wyspy, tereny te zasnute były dymem unoszącym się z aktywnych wulkanów. 

Geldingadalsgós, w przeciwieństwie do sprawiającego masę problemów w 2010 roku Eyjafjallajökull jest dość spokojny i malowniczo oświetla nocne niebo czerwoną łuną. Lawa wypływa spokojnie ze szczeliny o długości ok. 700 metrów. Geolodzy ten rodzaj wolno płynącej lawy określają hawajską nazwą „pahoehoe”. Pozornie wydaje się niegroźna, jednak służby porządkowe ostrzegają ciekawskich turystów, by nie próbowali chodzić po świeżo zastygłej lawie. Taki spacer może się skończyć tragicznie, bo pod cienką, kruchą warstwą mogą znajdować się płynące potoki magmy o temperaturze dochodzącej do 1200 stopni.

Światowy lockdown i niemal zupełny brak turystów na Islandii nie uchroniły Reykjanesu od najazdu spragnionych wrażeń Islandczyków. Wybuch wulkanu w tak bliskiej odległości od stolicy jest od pierwszego dnia tematem numer jeden. Kto może, próbuje na własną rękę dotrzeć do rejonu erupcji, choć wiąże się to z kilkugodzinnym spacerem po trudnym terenie. W mediach społecznościowych można zobaczyć turystów smażących na lawie jajecznicę i podjeżdżających rowerem niemal do czerwonych języków ognia. A nawet ogrzewających się nago tuż przy snopach iskier. Nie odstraszają nikogo trujące wyziewy wydobywające się ze szczelin w ziemi, bo upowszechniło się noszenie masek z filtrami. Organizowane są również widokowe loty helikopterem nad miejscem erupcji. Zobacz ofertę atrakcji na Islandii:

najlepsze atrakcje na islandii

Według geologów trudno jest przewidzieć jak długo potrwa erupcja, ale w pobliżu ziemia wciąż drży, a jeśli otworzą się kolejne szczeliny, lawa może wypływać na Reykjanesie jeszcze przez wiele miesięcy, a może i lat.

Fot. Iceland Aerials/screenshot

Wybuch wulkanu na Islandii
Przewiń na górę